Przetłumaczmy na nasze. Rodzice dali zgodę na te inwazyjne badania i nikogo z nich nie obchodziły "komisje etyczne", które z etyką mają bardzo mało wspólnego. Niektórzy nazywają nawet NHS - National Harassment Service. Arogancja lekarzy przeczy logice i zdrowemu rozsądkowi, a jak coś nie pasuje im do teorii, to często dlatego, że czegoś nie wiedzą, a nie że rzeczywistość nie jest idealna. Trudno zaufać komuś, kto wymordował szkorbutem dzielnych kolonistów, bo wmawiali wszystkim, że witaminy to przesąd i zabieranie owoców na pokład to tylko zbędny balast. Co do tych badań "udowadniających" zawsze mają jakieś dziwnie skopaną metodologię, a to próba dziwnie mała, że metodologia naukowa sama z siebie eliminuje promile zaburzeń w samych badaniach jako błędy statystyczne,.a to badanie na Duńczykach, którzy nigdy nie byli truci tym syfem w takim stopniu, jak reszta Europy, a to jeszcze inne braki, których nawet szczury laboratoryjne nie potrafią skojarzyć. A na koniec wierzycie blondynce, która nawet nie wie, że badań co do MMRu było raptem ponad 100 a nie setki, czy tysiące. A co z badaniami pozostałych szczepionek (>30)? Co z synergią między nimi? Co do zysków; kwoty nie mają takiego znaczenia, jak łatwość ich zarabiana, Gdy jest przymus (Polska i inne skanseny) koncerny bez skrupułów wciskają kolejne faktycznie niepotrzebne produkty, bo mają dużo wyższą przebitkę niż na normalnych lekach, których tak łatwo już wciskać nie mogą. Skuteczność szczepionek na odrę ma zaskakująco niską korelację czasową w perspektywie rzędu 150 lat UK czy statystyk zachorowań w Australii, a szczepionka na pneumokoki ma wręcz idealną korelację z zachorowaniami. Zupełnie, jakby przez 10 lat była idealnie nieskuteczna lub sama powodowała statystycznie nieistotną chorobę. A w ulotce od priorixa piszą, że co trzecie dziecko ma czerwone Ilość ewidentnych NOPów jest o 1-3 rzędy wyższa,tylko sanepid sam w sobie ma konflikt interesów i nie chce zgłaszać naciskając jednocześnie na lekarzy, żeby szczepili i żeby bardzo niechętnie przyjmowali zgłoszenia, bo nagle NOPów średnich w stylu dziwny krzyk będą setki, lub tysiące. Ale widocznie Ty Kasiu nigdy nie słyszałaś takiego krzyku chociażby na filmie (kilka godzin, non stop) i dalej żyjesz w wyidealizowanym świecie. Czy Ty masz wszystkich rodziców za idiotów, że nie potrafią objawu opisanego w ulotce sami ocenić w miarę obiektywnie? To jakiś absurd wmawiany nam przez lekarzy, że tylko tytuł pozwala na prawidłowe porównanie objawów, które często są zbyt dziwne, żeby dało się je pomylić z czym innym. Przypomnę ci realne, a nie medialne liczby zachorowań na odrę w obecnych czasach jest podobno w okolicach 800 rozsianych po całej Polsce. W czasach "szalejącej epidemii" było tego jakieś 150k, a tu wrzask, że 40k odmawiających z obiektywnych przyczyn (NOP lub brak wiary w skorumpowany system w proporcjach 7:3) rodziców to realne zagrożenie nawet dla szczepionych FUCK LOGIC!! Teraz mamy te 800 zachorowań rocznie (większość pewnie po masowym szczepieniu pod koniec roku nakręcanym przez TVN), a powikłania w stylu mityczne zapalenie mózgu to 1 promil. To ile % dziecka zapadnie na to? Jak osłabić wirusa odry , który jest de facto białkiem i jest mniej żywe, niż mój dron? Przecież to bujda opowiadana małym dzieciom, Bakterie podobno da się osłabić, a wirusa ani nie zabijesz, ani nie osłabisz. Co najwyżej rozpadnie się na jakieś resztki, które nijak się mają do realnego wirusa. BTW zapomniałaś wspomnieć o dziesiątkach różnych dziwnych substancji, które są trucizną dla noworodków w dowolnej ilości. Czy to tak trudno zrozumieć, że noworodek i jeszcze nie potrafi usuwać jakichkolwiek toksyn i ten mechanizm kształtuje się w ciągu 4 lat (tak twierdzą utytułowani pediatrzy)?
Szczepionki zostały przebadane raz przez jakieś laboratorium w UE i teraz cała UE ma wierzyć w zapewnienia producentów, że to co finalnie dostana pacjenci, to zawsze wyjdzie to samo co było wtedy. Nierealne. Jakby ktoś miał wątpliwości, to niech poczyta o zrypanych seriach szczepionki jakiejkolwiek. Coś chyba nie tak z tą powtarzalnością w praktyce. Prawda?
Zapraszam do lektury świetnego tekstu obrazującego, jak się różni słownictwo szczepiących i nieszczepiących. Ponieważ tekst jest na Ryjbuku, więc na wszelki wypadek tutaj jest jego backup. Miłego czytania!
W listopadzie 2016 roku w czasopiśmie Vaccine opublikowano badanie „Porównanie języka w komentarzach pro- i anty-szczepionkowych we wpisach o wysokim zainteresowaniu na Facebooku.” Volume 34, Issue 47, 11 November 2016, Pages 5808-5814
To jest ciekawe badanie, pomimo zawartego w nim łatwego do obalenia twierdzenia, że „stanowisko przeciwne szczepieniom nie ma podstaw naukowych”, to wyraźnie stwierdza się, że „obawy dotyczące szczepień są omawiane raczej w sposób bardziej analityczny niż emocjonalny.”
Czy autorzy naprawdę próbują zasugerować, że podejście emocjonalne, a nie podejście analityczne, jest przejawem dobrej nauki? Autorzy stwierdzają również, że „komentarze faworyzujące szczepienia świadczą o większym niepokoju niż te przeciwko szczepieniom.” Dzieje się tak dlatego, że ci, którzy popierają [na ślepo] szczepienia, nie zbadali kwestii szczepień na własną rękę, aby mieć pewność co do podjętego wyboru. Na poziomie podświadomości wiedzą o tym, stąd niepokój.